piątek, 12 lutego 2016

5/2016
Adolf Hitler, Mein Kampf

Czytam teraz kilka książek na raz (dwie Gravesa - napiszę o nich później). Tymczasem wpadła mi w ręce książka, która w Europie na szczęście jest dziś prawie nie znana, nie może inspirować rzesz ludzkich w dobie problemów migracyjnych i demograficznych związanych z wojną w Syrii i niepokojami w Afryce Północnej. Mamy bowiem dziś problem z wojującym islamem, ale też ze wzrastającym w naszym sytym świecie antysemityzmem (europejskich muzułmanów przeciw Żydom i coraz większej liczby Europejczyków przeciw semickim, arabskim imigrantom). Ponieważ skończyło się w Niemczech embargo na wydawanie tej książki, ponieważ wydano właśnie w RFN wydanie krytyczne tej książki, postanowiłem przeczytać ją od deski do deski i spojrzeć na nią krytycznie. Interesuje mnie w tej lekturze pojęcie Boga u Adolfa Hitlera (bo do Boga Wszechmogącego w książce się odwołuje) i jego krytyka liberalnej demokracji.

Książka, która gdzieś tak zawieruszyła mi się na półce to polskie wydanie Mein Kampf Adolfa Hitlera z 1992 (Wydawnictwo Scripta Manent, Krosno). Jest to w zasadzie obszerny wybór z ciekawym tekstem "Od wydawcy". Czyta się tę "biblię narodowego socjalizmu" z ciekawością, ale też z wielkim trudem. Trud wynika z zawiłości stylu, pompatyczności, obfitości słów przy ubogości treści. Z drugiej strony taka lektura zdejmuje mityczną zasłonę - chodzi o mit zła - z tej centralnej w XX wieku postaci historycznej (stojącej tuż za Józefem Stalinem oraz Włodzimierzem Leninem - dwoma architektami jeszcze większego zła niż nazizm). Poznajemy Adolfa Hitlera jako człowieka z krwi i kości - mającego swoje marzenia, swoje strachy, swoje interesy i swoje obsesje. Czy jest to człowiek wierzący? Hitler od pierwszych stron swojej książki odwołuje się do idei Boga Wszechmogącego, ale z kontekstu wynika, że nie jest to Bóg Miłości, a raczej bezwzględna, bezlitosna Siła, która kieruje ewolucją gatunków i promuje silnych ponad słabymi (w rozdziale II pisze: "To daje mi przekonanie, że działam w imieniu Wszechmogącego Stwórcy"). Chrześcijaństwo interesuje Hitlera tylko jako skuteczna siła, która ma swoją doktrynę i wolę jej głoszenia na całym świecie - Hitlerowi imponuje w Kościele jego metodologia, ale zupełnie nie pociągają go treści przez Kościół głoszone. Duchowni są przydatni tylko wtedy, gdy wzmacniają poczucie jedności narodowej. 

Widać też tu jak teoria ewolucji potrafi zainspirować "religijnie" człowieka - wtedy darwinizm staje się ideologią nie tylko w odniesieniu do świata istot żywych, ale też w odniesieniach społecznych. Przyszły wódz III Rzeszy znalazłszy się (z marzeniem o studiach artystycznych) w wielonarodowym Wiedniu, będąc obywatelem decentralizującej się monarchii Habsburgów, którzy w XX w. promowali emancypację narodów słowiańskich - szczególnie Czechów - kipi gniewem. Boi się rozpadu świata, w którym prym wiedli politycy i urzędnicy pochodzenia niemieckiego. Boi się utraty znaczenia niemieckich Austriaków. I z tego strachu rodzi się narastający szowinizm. Hitler widzi też głównego winowajcę takiego stanu rzeczy. Oskarża inteligencję żydowską, polityków i dziennikarzy pochodzenia żydowskiego, o promowanie idei, które zdaniem Hitlera zniszczą tkankę jego ukochanego narodu, zdławią mitycznego germańskiego ducha. Te oskarżenia to nie tylko antyżydowskość czy antysyjonizm (przejawów antyjudaizmu u Hitlera nie widzę, bo nie widzę też u niego w ogóle żadnej szczerej postawy religijnej, postawy wyznawcy jakiegoś Absolutu i jakiejś Świętej Księgi), ale prawdziwy rasistowski antysemityzm oparty na płytkiej wiedzy o biologii i antropologii.

Z książki można się dowiedzieć o podstawowym lęku Hitlera, jakim była obawa przed utratą przez narody pochodzenia germańskiego wpływów na rzecz Słowian i Żydów. Widzimy też, że Hitler rzeczywiście wierzył w zagrożenie degeneracji rodzaju ludzkiego, związane z "mieszaniem się ras". Możemy tam wyczytać nadzieje, jakie wiązał Hitler z wymarzonym sojuszem z Wielką Brytanią, która miałaby zabezpieczać tyły Niemiec w ekspansji Niemców na wschodzie. Możemy się dowiedzieć, skąd u przyszłego Fühera plan kolonizacji na terenach Polski i dawnego Związku Sowieckiego - dostrzegał on znaczny przyrost naturalny narodu niemieckiego (pisze, że wynosi on za jego czasów 90 tys. obywateli każdego roku). Możemy też zobaczyć, jak Hitler łączył w swojej myśli politycznej postępy marksistów z kulturą żydowską (w jego wywodach anty-kulturą). Poznajemy polityka wielkoniemieckiego z początków XX w., który wpłynął na myśl młodego Adolfa Hitlera - Georga von Schönerera. Widzimy lewicową wrażliwość na problemy społeczne, swoisty lewicowy socjalizm - połączony jednak z darwinizmem społecznym opartym na swoiście interpretowanych danych dotyczących ewolucji gatunków, w tym gatunku człowieka, który w ideologii Hitlera dzieli się na różnorodne, nierówne, w różnym stopniu uzdolnione rasy.

Kilka myśli, które zapewne były atrakcyjne dla ludzi w latach 20. i 30, ale mogą też niestety przyciągnąć do idei narodowego socjalizmu ludzi dziś, na progu wielkich zmian demograficznych i politycznych w Europie:
"Większość nie może nigdy zastąpić jednostki. Większość jest nie tylko obrońcą głupoty, ale także tchórzliwej polityki i tak jak stu głupców nie może stać się jednym mądrym, tak i bohaterskiej decyzji nie może podjąć stu tchórzy" (str. 57 wyd. pol.)

"Celem obecnej demokracji nie jest ukształtowanie zgromadzenia mądrych ludzi, ale raczej zebranie tłumu, który jest do niczego nieprzydatny, który daje się łatwo prowadzić w określonym kierunku, szczególnie jeżeli inteligencja poszczególnych jednostek jest ograniczona" (str. 58) 

"Świat nie jest dla tchórzliwych narodów" (str. 60)

"Jeżeli przyjrzymy się przyczynom upadku Niemiec, ostatecznym i rozstrzygającym powodem okaże się brak zrozumienia problemów rasowych, a szczególnie zagrożenia żydowskiego" (str. 130)

"Pozyskanie ludzkich dusz może się zakończyć sukcesem tylko wtedy, gdy podczas prowadzenia walki o polityczne cele równocześnie zniszczymy tych, którzy się temu sprzeciwiają. Masy są częścią przyrody i nie muszą rozumieć wzajemnego uściśnięcia dłoni między ludźmi, którzy są w opozycji do siebie. Oni pragną zobaczyć zwycięstwo mocniejszego i zniszczenie słabszego." (str. 134)

"Przyszłość [naszego] ruchu zależy od fanatyzmu, a nawet nietolerancji" (str. 138)
 Na pewno interesująca, choć z perspektywy doświadczeń II wojny światowej dołująca, jest analiza II części książki, gdzie Hitler szczegółowo kreśli plan ruchu narodowosocjalistycznego, całą jego doktrynę polityczną, kulturową i rasową. Wszystkiemu przyświeca motto:
"Silny człowiek jest najmocniejszy, gdy działa sam"
 Dla nas niepokojący jest rozdział "Polityka wschodnia" (str. 255). Widać w nim program, który w okrutny i bezwzględny sposób był realizowany podczas ostatniej wojny światowej... Całość zamyka "Program NSDAP" - widzimy w nim podsumowanie poglądów Adolfa Hitlera, a także konkretny program działań, które przyniosły tyle cierpień i tyle śmierci...

Książka jest ważnym dokumentem. Ale obawiam się, że "uwolnienie" jej w tym roku spod cenzury spowoduje wzrost narodowosocjalistycznych sympatii w samych Niemczech i w innych krajach kontynentu. Bo Europa choruje. Brak jej duszy, odrzuciła już swoje chrześcijańskie dziedzictwo, a z drugiej strony porażkę ponosi polityka multikulturowości - ginie ona pod stopami setek tysięcy imigrantów z krajów Afryki Północnej i Bliskiego Wschodu. Dziś "Żydem" narodowych socjalistów staje się powoli "Arab".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz