wtorek, 28 lipca 2015

17/52
Ursula Le Guin, Tehanu

- (...) aby zyskać moc, najpierw trzeba dysponować miejscem, które mogłaby zapełnić - pustką. Im większa byłaby pustka, tym więcej mocy można by uzyskać. (...). Myślę, że znalazłeś się wtedy na drodze, we właściwym miejscu, o właściwiej porze dlatego, że takie rzeczy ci się zdarzają. Ty tego nie sprawiasz, nie jest to kwestia owej "mocy". Stało się tak z powodu owej... pustki.

Po chwili Ged odparł:
- To przypomina nauki, jakie pobierałem kiedyś na Roke. Mistrzowie zawsze twierdzili, że prawdziwa moc polega na tym, żeby czynić tylko to, co niezbędne. Ale ty sięgnęłaś dalej. Nie czynić nic, lecz poddawać się temu, co nas spotyka (...).

 

(Tehanu, str. 240)

Książkę tę ostatni raz czytałem chyba w okolicy mojej matury. A zatem powrót na Wyspę Gont i przeżycie wielkiej zmiany, która następuje w Ziemiomorzu to było dla mnie ciekawe przeżycie: z jednej strony to jest wędrówka w czasie, powrót do atmosfery tamtej pierwszej lektury, a z drugiej strony jest to konfrontacja książki z moimi doświadczeniami i innymi lekturami, które przeżyłem przez ostatnie 25 lat.

Światy Ursuli Le Guin budowane są na fundamencie taoistycznym. Żeby zrozumieć ten model świata, warto przeczytać inną leguinowską książkę - jej szczególne tłumaczenie. Tao Te King czyli Księga Drogi autorstwa Lao-Tsy to właściwie praca napisana na nowo przez amerykańską pisarkę (Wydawnictwo Sic!, Warszawa 2010). Filozofię (i religię) taoizmu symbolizuje szczególny znak:
W symbolu Jang-Jin każda połówka zawiera część drugiej połówki - oznacza to trwałą współzależność i ciągły przepływ. Cały znak jest statyczny, ale jego połowy zawierają ziarna przemiany. A zatem Jang-Jin to proces, a nie coś stałego. Jang jest męskie, jasne, mocne, aktywne i wnikające, gdy tym czasem Jin jest kobiece, ciemne, mokre, bierne, przyjmujące, zawierające. Jang to kontrola. Jin to akceptacja. Są to wielkie i równe moce; żadna z nich nie może istnieć bez tej drugiej. I każda z nich powoli staje się tą drugą.

Książka Tehanu to opowieść o tym przepływie, o tej zmianie, o tym procesie. Świat wcześniejszej trylogii o Ziemiomorzu zmienia się radykalnie ale stopniowo. Jesteśmy w jednym miejscu - na Wyspie Gont, odkrywamy kobiecą siłę i kobiecą wrażliwość tego świata, przyglądamy się nie wielkim bohaterskim czynom na wyspach Archipelagu, ale bohaterstwu codziennych zdarzeń, czynności domowych, tchnień wiatru na skalistych urwiskach...

Polecam, choć trzeba tę zmianę przyjąć z wyrozumiałością. Bo to już trochę inny świat niż ten opisany w Czarnoksiężniku albo Najdalszym Brzegu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz