sobota, 11 kwietnia 2015

Zwierzę jako pomost do świata przyrody
albo jako bożek...

Kalinka, która służyła nam, była członkiem naszego domowego stada
przez kilkanaście lat. Kochany zwierzęcy przyjaciel
Jestem "psiarzem", który został w tym życiu obdarzony dwoma psami: foksterierem Dingo, który jako szczeniak śmiertelnie zachorował na nosówkę, i sznaucerką Kalinką, którą pamięta na pewno wielu moich przyjaciół - była członkiem naszego domowego stada przez blisko 15 lat. Dziś, gdy w dobie facebookowej "kotomanii", która czasem śmieszy, czasem irytuje, natykam się na te oto słowa mądrego C. S. Lewisa (czytam bowiem, jako moją 16/52, książkę Cztery miłości) o naszej relacji ze zwierzętami. A może być ona zbawienna albo żałosna...

«Niewątpliwie zwierzęta należące do wyższych gatunków i oswojone tworzą rodzaj „pomostu” między nami a resztą przyrody. Wszyscy odczuwamy czasem, i raczej boleśnie, nasze wyobcowanie ze świata przyrody – atrofię instynktu wynikającą z inteligencji, zbyt ostrą świadomość samego siebie, nieskończone powikłania sytuacji życiowych, niemożność istnienia w teraźniejszości. Ach, gdybyśmy mogli się tego wszystkiego pozbyć! Nie powinniśmy – i poza tym – nie możemy stać się zwierzętami. Ale możemy obcować ze zwierzętami. Jest ono na tyle osobowe, by nadać znaczenie słowu obcować, a jednocześnie pozostaje w znacznej mierze nieświadomym sobie kłębuszkiem biologicznych impulsów. Tkwi trzema nogami w świecie przyrody, a jedną w naszym. Jest łącznikiem, ambasadorem; któż by nie chciał według słów Bosanqueta, mieć swego przedstawiciela na dworze bożka Pana”. Człowiek z psem wypełnia lukę istniejącą we wszechświecie. 

Ale zwierzęta bywają oczywiście często wykorzystywane w gorszy sposób. Jeśli pragniesz być potrzebnym, a twoja rodzina, całkiem słusznie, nie jest skłonna potrzebować ciebie, najprostszą namiastką będzie zwierzątko-faworyt. Możesz dokonać tego, że będzie ciebie potrzebowało przez całe życie. Możesz je utrzymywać w stanie stałego infantylizmu, doprowadzić do trwałego inwalidztwa, odciąć je od wszystkiego, co stanowi prawdziwie dobre samopoczucie zwierząt i jako kompensatę stworzyć mu potrzeby niezliczonych drobnych zachcianek, którym tylko ty potrafisz dogodzić. W ten sposób nieszczęsne stworzenie staje się niezmiernie pożyteczne dla reszty domowników: jesteś tak zajęty marnowaniem życia psa, że nie masz już czasu marnować ich życia. Pies się lepiej do tego nadaje niż kot, a mówiono mi, że najlepiej małpa. Jest przy tym podobniejsza do prawdziwego obiektu uczuć. Wszystko to jest bardzo niefortunne dla zwierzęcia. Prawdopodobnie nie rozumie ono w pełni, jaką mu wyrządziłeś krzywdę. A co więcej, gdyby nawet rozumiało, nic byś o tym nie wiedział. Najbardziej sponiewierany człowiek może, doprowadzony do ostateczności, wybuchnąć pewnego dnia i wykrztusić z siebie straszliwą prawdę. Zwierzęta nie potrafią mówić. Ci, co powiadają: „Im lepiej poznaję ludzi, tym więcej kocham psy”, ci, co znajdują w zwierzętach wytchnienie od wymagań, które im stawia towarzystwo ludzi, niech się dobrze zastanowią nad prawdziwą przyczyną swoich uczuć (...)»
Samą książkę można znaleźć też w internecie - zapraszam tutaj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz